W tym naszym małym, dusznym kraju mamy bardzo dziwne podejście do znajomości. Non stop można tylko słyszeć, jak to dobrze jest mieć znajomości, ale równocześnie nikt się nie przyznaje do tego, że te znajomości sam posiada. Samo słowo „znajomości” jest w ogóle jakieś takie brudne, nieczyste, skażone i bóg wie co jeszcze. Źle się z tym czujemy i jeśli ktoś ma jakieś znajomości, od razu wychodzimy z założenia, że dzieje się tutaj coś nieuczciwego, jakiś nepotyzm, kombinacje.
Oczywiście nasze znajomości mają też bardziej codzienny wymiar. Jedną z najczęściej powtarzanych uwag o tak zwanych fałszywych przyjaciołach jest to, że pokazują się oni tylko wtedy, kiedy czegoś od nas potrzebują. Ale czy to naprawdę jest coś złego? Czego my właściwie oczekujemy po tych ludziach? Że będą mieli 100 bliskich przyjaciół i każde z tych osób poświecą dziennie godzinę, a potem, kiedy przyjdzie jakiś bliżej nieokreślony moment próby, złożą swoje życie w ofierze za nas? Przecież są to straszne bzdury. W moim telefonie jest ponad 400 osób, z których 380 traktuję właśnie w sposób biznesowy, co oznacza, że oni mogą do mnie zadzwonić i liczyć na pomoc w jakiejś sprawie, a ja mogę zadzwonić do nich. I nikt nie będzie robił jakichś głupich uwag, obrażał się czy nie wiadomo co jeszcze.
Popatrzcie na to praktycznie. Szukacie do firmy dobrej osoby. Potrzebujecie kogoś na wczoraj i nie macie czasu na jakiś wielki projekt rekrutacji. Kogo zatrudnicie? Oczywiście osobę, którą poleci wam ktoś zaufany. W ten sposób większość z nas dostało przynajmniej raz pracę i nie były to żaden nepotyzm, ale po prostu uczciwe polecenie.
Ludzie sukcesu nie boją się znajomości i tworzą możliwie szerokie sieci wokół siebie. Znacie to powiedzenie, że nasz znajomy na pewno zna kogoś, kto zna… i jeśli pójdziemy tą drogą siedem kroków, dojdziemy do dowolnej osoby na świecie? Tworzenie wokół siebie sieci znajomości pozwala zmniejszyć ten dystans w sposób drastyczny, dzięki czemu można pomóc swojej firmie w znalezieniu lepszego dostawcy półproduktów, zrekrutować dobrego pracownika, znaleźć nową niszę na rynku, czy po prostu wyremontować mieszkanie u fachowca, który jest naprawdę dobry i uczciwy w tym, co robi.
Skończmy wreszcie z zaściankowym myśleniem, w którym znajomość jest od razu podejrzana, ale jeśli ktoś rozumie to jako przyzwolenie na łamanie prawa dla kolegów, powinien wziąć rozpęd i przywalić ozdrowieńczo czołem w ścianę.
PS. jak nie pasuje to jedźcie do USA. Sposobów na zdobycie wizy jest dużo (chociaż nie wiem czy ufać pierwszej trafionej z google stronie?). Jedna tylko rzecz: kiedy tam pomieszkacie, zorientujecie się że Wasz nepotyzm zawędrował również tam. Tak, tak – zarówno na starym kontynencie jak i w nowym świecie znajomości są podstawą nie tylko wielkiego biznesu ale też zatrudnienia na lepszych stanowiskach.