Kiedy imię okazuje się przekleństwem

Kiedy imię okazuje się przekleństwem

Imiona nie tylko mogą być krzywdzące dla dziecka, ale też bywają niepraktyczne. Chrzanić ukochane babcie, własne upodobania, patriotyzm i świętych patronów.

Świat jest pełen małoletnich ofiar swoich pozbawionych wyobraźni rodziców, którzy nie uwzględniają tego, co się dzieje w świecie dookoła. Prawda jest taka, że niektóre imiona stają się zwyczajnie staroświeckie, wręcz aseksualne, niektóre kojarzą się źle, na przykład z określonymi zawodami albo pejoratywnymi zdrobnieniami, innymi nazywa się psy i koty, jeszcze inne są po prostu mniej lub bardziej niepraktyczne. A przecież jeden wybuch śmiechu, jeden złośliwy komentarz może wywołać traumę na długie lata. Na przykład tyle wystarczy, żeby dzieciak już zawsze wstydził się przyznawać, jak ma na imię, przed kobietami. Nieodpowiednie imię, choćby tylko zbyt oryginalne, wystarczy, żeby stać się klasowym popychadłem.

Sam jeszcze nie mam najgorzej, ale nie mogę powiedzieć, że lubię swoje imię. Owszem, Wojtek jest w porządku: brzmi chyba nieźle, jest w miarę krótkie, nie ma w sobie polskich znaków, da się je zapisać fonetycznie w języku angielskim i nie wykręca języka, ale już Wojciecha szczerze nie cierpię. I nie tylko ja. Kiedyś w liceum na przerwie dwie dziewczyny z innego rocznika rozmawiały nieświadome obok mnie o tym, jak bardzo jest beznadziejne. Nawet się nie przejąłem, w końcu nic nowego. Nie do wymówienia dla obcokrajowca, niemożliwe do zapisania w angielskim i pozbawione w nim bezpośredniego odpowiednika, do tego w najlepszym razie nieco staroświeckie, żeby nie powiedzieć przaśne. Dobrze, że chociaż polskich znaków w nim nie ma. Niestety, mam jeden w nazwisku.

Żyjemy w takich, a nie innych czasach i nadając dziecku imię, warto by wziąć to pod uwagę. Jeśli już musisz silić się na staropolszczyznę, to niech przynajmniej da się to wymówić, a jeśli masz nazwisko bez polskich znaków, to się ciesz i skorzystaj z okazji, wybór wciąż masz spory. Przykładowo taki Mieszko jest nieporównanie praktyczniejszy i bezpieczniejszy od Mścisława.

Masz gdzieś uczucia dziecka, bo ty wiesz lepiej, a ono „na pewno się przyzwyczai” albo „niech się hartuje”? Pomyśl, jak ci będzie miło, gdy po osiągnięciu pełnoletniości wystąpi o zmianę imienia, bo często tak właśnie się to kończy. Jeżeli to będzie córka, jedyny pozytyw będzie taki, że nikt jej nie bzyknie na piętnaste urodziny, będzie trzeba poczekać te trzy lata, aż coś z tym zrobi. Jeśli nie zrobi, możesz nie doczekać wnuków.